Bo choć drzewa nadal rosną, rzeki płyną, ptaki śpiewają – i to pewnie spokojniej i mniej stresowo niż kilka dni temu, to my – ludzie, stresujemy się pewnie bardziej, stresujemy się nadmiarowo. Ale cóż począć – trudno nad sobą, swoją głową i emocjami zapanować, w pierwszej fazie tak nowej dla nas sytuacji.
Chcę Was zaprosić do próby zamknięcia w sobie tego pierwszego rozdziału strachu i paniki (może Wy go nie mieliście, ale ja miałam – przyznaję się od razu) i zaprosić do kilku chwil edukacyjnych i relacyjnych, spędzanych wspólnie w najbliższym czasie.
Teraz dopiero się okaże, czy ten wolny czas wykorzystamy na to, na co nam deklaratywnie brakuje.
Ciekawe, ile faktycznie przeczytamy książek, czy popracujemy zdalnie, ile wykładów i innych edukacyjnych programów zobaczymy na Youtube, ile nowych pomysłów przyjdzie nam do głowy i które z nich zrealizujemy. I oczywiście dowiemy się, czy można się wyspać na zapas:) Ci, którzy mają małe dzieci, pewnie tego nie doświadczą:)
To też taki czas na zatrzymanie, zastanowienie się, jak bardzo będzie nam brakować tego, co na co dzień robimy, czyli czy tak naprawdę lubimy to, co robimy.
I jak z domownikami funkcjonuje się dłużej, niż pół godziny dziennie. Apeluję o ostrożność – ale nie intelektualną! Niech świat zacznie szaleć, ale w naszych głowach.
Dla mnie to będzie wyzwanie, bo lubię być razem z ludźmi – tymi dużymi (w pracy, na szkoleniach, spotkaniach, konferencjach) i małymi (w przedszkolu). Lubię wymyślać i pracować wspólnie, lubię bliskość w edukacji, lubię chwytać się za ręce z grupą podczas tańców i zabaw integracyjnych, patrzeć w oczy ludziom z odległości mniejszej niż 2 metry. Ale trudno. Taka sytuacja.
Jestem bardzo ciekawa siebie w tym czasie.
Na czytanie tego, co z zewnątrz, z tego nowego świata, już nie mam siły.
Bo wiadomo, że myć się trzeba non stop, dezynfekować nie tylko siebie, ale też telefony, klamki zewnętrzne w domu, unikać spotkań, robić makijaż, bo się wtedy mniej twarz dotyka (to takie działanie bardziej psychologiczne:), wiadomo, że mamy pomóc naszym rodzicom i samotnym ciociom i sąsiadom dookoła, żeby do sklepu nie chodzili (mojej mamie to trudno wytłumaczyć – uważa, że “jak tylko po mleko, to spoko” – a ja uważam, że skoro nie ma konieczności i ma mnie, to nie spoko. I koniec filozofowania)
Etap paniki psychicznej mam za sobą – przechodziłam go 2 tygodnie temu, kiedy wszędzie był spokój, a ja nie mogłam uwierzyć, że część z nas myśli, że jesteśmy jakimś “specjalnym narodem”.
Czyli kochani – do spotkania online już za chwilę (nie pytajcie mnie, co to znaczy chwila, bo właśnie wpadam przed wysłaniem Wam tego posta, w szaleństwo sprawdzania poprawności językowej wszystkiego. Wszystkiego. Czyli sprawdziłam, że chwila, to: chwilka, okamgnienie, momencik, chwileczka, minutka. Chciałam też sprawdzić definicję „chwili” w podręczniku do fizyki – bo skoro jest w fizyce i mechanice „moment” (obrotowy silnika), to może jest i „chwila”.
Matko… mnie się naprawdę przyda się zmiana rodzaju aktywności przez dni kilkanaście. Kilkadziesiąt. Kilkaset.
Byle z Wami.